Desert Marathon Eilat 2017 - pustynny maraton [RELACJA]
Autor: Wojciech Przybylski
W Lidze Biegowej jestem od 2 lat, rywalizując w rankingu na dystansie 21 km. Jednak 2-3 razy w roku staram się wyszukać maraton w miejscu atrakcyjnym nie tylko dla mnie, ale i żony (oraz w dogodnym terminie z uwagi na obowiązki szkolne również córki), gdzie miło będziemy mogli spędzić od 4 do 7 dni. Jak to mówią: przyjemne z pożytecznym. I tym sposobem odwiedziliśmy już Barcelonę, Rzym, Wilno, Ateny, Mediolan i Wiedeń (element wspólny - fajne miasta z tanim lataniem :)).
Po wiosennych biegach w Mediolanie i Wiedniu przyszedł czas na jesienny start i podróż do ciekawego miejsca. I tak któregoś dnia zasiadłem do komputera przeglądając strony zbierające informacje o maratonach w Europie. Zainteresowała mnie Lizbona oraz Palermo, które trafiły na moją krótką listę, a ciasteczka z mojej przeglądarki wylądowały na serwerach Googla. Już kolejnego dnia zewsząd atakowała mnie reklama serwowana przez ad serwery Googla, z przepięknymi zdjęciami maratonu nad Morzem Czerwonym. Klikam i oglądam wideo, apetyt rośnie, a jednocześnie inna reklama krzyczy: „nowe połączenie lotnicze z Modlina, zobacz teraz". Sprawdzam cenę i szok. Bilety nie przekraczają 100 pln czyli w cenie wyjazdu na bieg do Gdańska mogę być nad Morzem Czerwonym. Decyzja zapadła, pozostaje wyszukać nocleg i tu kolejny szok. Ceny w hotelach obłędne. No, ale od czego mamy serwisy z prywatnymi kwaterami.
Ejlat to przepięknie położony nowoczesny kurort, wciśnięty pomiędzy Egipt i Jordanię. Jest najdalej położonym na południe miastem Izraela i znajduje się w południowej części pustyni Negew. Ciepłe morze, rafa koralowa z kolorowymi rybkami, plaże z palmami oraz przyjaznymi delfinami przy brzegu, bliskość Kopali Króla Salomona, Red Canyon i temperatura na poziomi 26 stopni w drugiej połowie listopada sprawiają, że przed lub po biegu jest co robić.
Wylot zaplanowaliśmy na czwartek 16 listopada, start w piątek, a później tydzień wakacji i powrót w czwartek 23.11. Ale jeśli w wakacje wykorzystacie urlopy, to była też opcja powrotu w niedzielę 19 listopada. Wtedy na plażing pod palmami lub wypad do parków narodowych pozostają 2 dni. A cały wyjazd to zaledwie 2 dni robocze i weekend.
Autor: Wojciech Przybylski
Do Ejlatu dotarliśmy w czwartkowy wieczór już po pasta party i zamknięciu biura zawodów, jednak z odbiorem pakietów nie było najmniejszego problemu gdyż wydawano je od 5 rano w dniu startu do samego rozpoczęcia biegu o godzinie 6:00, kiedy to rozpoczynał się wschód słońca. Przed biegiem darmowa kawa i czas na zawieranie nowych znajomości, ciepłe rozmowy z „miejscowymi" biegaczami oraz kibicami z których całkiem spora grupa ku naszemu zaskoczeniu nieleźle rozumiała i mówiła po polsku.
6:00 rano, temperatura 18 stopni. Pierwsi wybiegali na trasę maratończycy, 15 minut po nas ruszyli zawodnicy na 21 km, o 6:25 start biegu na 5 km, a kilka minut później 10 km (biegi dla dzieci odbywały się dzień wcześniej). Jak widzicie pełen przekrój dystansów punktowanych w Lidze :).
Polacy okazali się drugą liczebnie narodowością na starcie i łącznie naszych pobiegło na wszystkich dystansach 41 osób.
Start i Meta nad brzegiem morza, 6 rano - ruszamy.
Pierwsze 3,5 kilometra przy budzącym się słonku, płasko po asfalcie wzdłuż pasa startowego lotniska w Eilocie. Skręcamy w lewo, przebiegamy pod wiaduktem. W tym miejscu zaczyna się pustynna droga biegnąca obok kibucu Eilot, jeszcze fajnie utwardzona. Za kibucem przy drugim już punkcie z wodą (na całej trasie było ich 17, średnio co 2,5 km) na 5 kilometrze odbijamy w lewo, droga nie jest już taka fajna, coraz więcej energii pochłania podłoże z drobnego żwirku i piasku. Zaczynam odczuwać zmianę powietrza, które nie jest już wilgotne, a nagle staje się strasznie suche. Nie mogę się przestawić, cieżko mi złapać oddech, do tego dokładnie w tym miejscu pojawia się pierwszy solidny podbieg.
Na 3 punkcie z wodą mały łyczek, ale po kolejnych dwóch i pół kilometrach już buteleczka i rozdawane przez wolontariuszy żele w garść (na trasie 3 punkty z żelami). Miałem jeszcze dwa swoje, więc chowam na później. Na 9 km spotykamy półmaratończyków, dla których to 7 km. Przez chwilę biegniemy razem po minięciu ich 9, a naszego 11 kilometra, oni zawracają, my do nawrotu miedzy górami biegnąc korytem okresowej rzeki jeszcze 3 km. Góry dają cień, nogi trochę się zakopują, ale przynajmniej słońce nie pali głowy.
Po 18 km maratonu żegnamy połówkowiczów. Oni już wracają, pozostało im zaledwie 10 km, a my odbijamy w lewo w głąb pustyni. Po lewo i prawo wzgórza, powietrze stoi, ale jest znośnie - około 20 stopni. W suchym powietrzu jakoś jeszcze nie męczy jednak słońce, które wzniosło się ponad pasmo gór, zaczyna już coraz szybciej podnosić temperaturę. Pokonujemy tak 9 km, raz z górki raz pod górkę. Za nami 26,5 kilometra biegu, obiegamy pasmo gór i wybiegamy na długą pustynną prostą. Miała tylko/aż ponad 5 km, ale ciągnęła się w nieskończoność, rozgrzane powietrze faluje, słonce masakruje. Wielu biegaczy widząc przed sobą ten odcinek postanowiło nie wyrzucać buteleczki mimo, że w suchym i przejrzystym powietrzu widać było już kolejne dwa punkty przy 30 i 33 kilometrze trasy.
Sucho i gorąco, pełne słońce, odczuwalne ponad 30 stopni. To był zdecydowanie najgorszy odcinek. 35 kilometr - zbliżamy się ponownie do kibucu Eilot, a to oznacza, że pustynny odcinek już mamy za sobą teraz tylko bieg po groblach słonych jezior przy rezerwacie ptactwa w pobliżu przechadzają się różowe flamingi i rozpościerają plantacje palm w pobliżu granicy jordańskiej. Po 40 kilometrach jesteśmy na rogatkach miasta graniczących z Jordanią. Ten odcinek przy słonych jeziorach na długo pozostanie w nozdrzach (natura tak samo jak ładnie wygladała, tak samo zapachem pobudzała). Ostatnie 2 km deptakiem nadmorskim przy majestatycznych hotelach i jest upragniona meta. Na plaży poczęstunek: owoce, kanapki, koktajl białkowy.
Na zegarku 10 rano, czas na kąpiel w morzu i plażowanie pod palmami :)
Kolejne dni to pływanie wśród raf koralowych, wypad nad Morze Martwe, rzekę Jordan, Betlejem i Jerozolimę. Zwiedzanie czerwonego kanionu rodem z „Gwiezdnych wojen" i Timna Parku z Kopalniami Króla Salomona.
Podsumowując: rewelacyjny tydzień z letnią pogodą u progu zimy i pierwszym śniegiem w Polsce. POLECAM!
Wideo z Desert Marathon Eilat 2017
Atrakcje regionu:
Ty też chciałbyś/chciałabyś podzielić się swoimi wrażeniami z biegu? Bez względu na to, czy zachwycił Cię egzotyczny maraton, czy może co roku z jakiegoś powodu wracasz z imprezy sportowej w maleńkiej miejscowości na Mazurach, napisz nam o tym! Na Wasze maile czekamy pod adresem info@ligabiegowa.pl.